Podziel się wrażeniami!
Ponieważ Community Team, co jakiś czas zaprasza do dzielenia się tu na Forum swoich pamiątkami fotograficznymi z podróży do ciekawych miejsc, ja, chcąc wyjść naprzeciw temu zaproszeniu, zmontowałem moje kolejne wspomnienie (a mam ich w pamięci dysku twardego wiele). A zatem: Let’s play memories!
Otóż, przed kilku laty, gdy jeszcze na Bliskim Wschodzie panował pokój – braliśmy z żoną, jako turyści, udział w wyprawie do Jordanii. Jednym z jej wielu miejsc, naprawdę wartych odwiedzenia, jest Petra.
Chcących zgłębić historię Petry, co przenosi nas do starożytności, zachęcam do skorzystania ze źródeł naukowych, jako że nie czuję się na siłach, aby przenieść tu nawet małą część wiedzy o historii Nabatejczyków.
Ale tysiącletnie dzieje Nabatejczyków pozostawiły nam w spadku wspaniałe dzieła budowniczych i rzeźbiarzy, które można podziwiać właśnie w Petrze.
Wiedząc z góry, że w trakcie wyprawy będzie okazja do zrobienia setek zdjęć dziennie, wyposażyliśmy się w odpowiednią ilość pamięci do aparatów, a poza tym zapasowe akumulatorki.
I rzeczywiście tego dnia w Petrze wykonaliśmy 6 i pół setki zdjęć. Z tego niestety tylko drobną cześć mogę tu przedstawić, a i tak podzieliłem materiał na dwie części dla łatwiejszego odbioru.
A było tak…
Po dojechaniu do Centrum Turystycznego w Petrze (tak sobie przetłumaczyłem: Petra Visitors Centre) - ruszyliśmy na piechotę w kierunku wąwozu (al.-Siq), który powstał skutkiem tektonicznego pęknięcia ogromnego masywu skalnego.
Od samego początku spaceru mijaliśmy - to po lewej, to po prawej stronie - przeróżne, mniejsze lub większe, budowle wykute w skałach.
Gdy weszliśmy do przewężenia skalnego (al.-Siq) – z chwili na chwilę zaczęliśmy sobie uświadamiać ogrom skał, które nie tylko nas otaczały, ale przede wszystkim nad nami niesamowicie górowały. Mając tych gigantów na wyciągnięcie ręki, podświadomie czuliśmy wobec nich spory respekt.
Szczelina skalna, zamieniona w wyrównany deptak, miała miejscami szerokość zaledwie 3 metrów, a nad nami wnosiły się ściany skalne o wysokości dziesiątków metrów, które chwilami sprawiały wrażenie, jakby się gdzieś tam w górze nad nami zamykały.
Wąwóz miał około (jak nam mówiono, bo nie mierzyłem) półtora kilometra długości, ale droga wiła się nieustannie jak wąż, więc trudno się było od razu zorientować jak wielki dystans już pokonaliśmy i ile jeszcze przed nami. A nie był to zwyczajny spacer. Niesamowita sceneria sprawiała, że w trakcie marszu nieustannie wykonywałem jakby „taniec”, to kręcąc się wokół własnej osi, to samą głową poruszając we wszystkich kierunkach, aby wchłonąć w siebie i na kartę aparatu jak najwięcej. Nasze aparaty stały się niejako przedłużeniem ciała.
Drzewka i krzewy wyrastały tu i tam ze szczelin skalnych, co kazało postawić pytanie o to, skąd one biorą wodę? Ale prawdopodobnie to szczeliny skalne magazynowały skroploną parę wodną.
Niesamowite wrażenie sprawiały tak kształty skał, jak i ich kolorystyka. Dominował typ piaskowców, jak się potem tego dowiedziałem, pasiastego i różowego, dzięki którym na całej trasie skalne monumenty robiły niesamowite wrażenie swym wyglądem - tak w kanionie, jak i potem na otwartym terenie, gdzie ujrzeliśmy ruiny miasta.
W lewej dolnej części kadru na dwóch zdjęciach powyżej, widać kanał wykuty w ścianach, będący w przeszłości swego rodzaju akweduktem.
Wreszcie w pewnym miejscu kanionu pojawiło się lekko zaciemnione przewężenie, a w chwilę później małym fragmentem ukazał się monument zwany Skarbcem, choć takiej funkcji nigdy faktycznie nie pełnił.
Jeszcze kilka kroków i naszym oczom ukazał się Skarbiec w całej okazałości. Ten widok zapierał dech w piersiach. I to właśnie ten obrazek stał się główną wizytówką Petry. Przepiękne zdobienia fasady, wykutej w stylu klasycystycznym, w niektórych miejscach były u góry uszkodzone. Miała to być dawna robota Beduinów, którzy strzelali do miejsc, które podejrzewali, że przechowywane są w nich skarby. Skarbów oczywiście nie było, ale dewastacja pozostała.
Miejsce przed Skarbcem nie było już tak szczupłe jak w kanionie. Tu rozpadlina skalna była dość obszerna, dzięki czemu powstał spory placyk, w którego kącie zadomowił się rodzimy handel pamiątkami. A i kilka wielbłądów czekało na amatorów jazdy wierzchem. Skręciliśmy w prawo. Droga wiodła po lekkiej pochyłości w dół. Przed nami kolejne odsłony „dzielnicy” fasad, przypominających grobowce.
Wąwóz ponownie przeszedł w postać poszerzonej dolinki pomiędzy górami. Wszędzie dokoła widać było dziesiątki otworów wykutych w skałach, wiele ozdobionych na fasadzie czymś w rodzaju filarów, a w zasadzie pilastrów z kapitelami zwieńczonych attyką lub tympanonem. Ich stan był różny, co wynikało najprawdopodobniej z erozji skał.
Jedną z najbardziej okazałych konstrukcji skalnych tego miejsca okazał się amfiteatr, mający charakter raczej grecki, jako, że oparty był o wzgórze. Całość trybun była efektem kucia, natomiast jedynie skene było wzniesione z kamiennych bloków i dlatego wyszło na tym gorzej niż trybuny (i pozostawione zostało w stanie zakonserwowanej ruiny, co widać na zdjęciach).
Zapraszam na dalszy ciąg wspomnienia w części II
Rozwiązane! Idź do rozwiązania.
Doskładnie tak! Zachecam wszystkich do dzielenia się swoimi zdjęciami na łamach naszego forum
Mar_Jan - cudowne zdjęcia, aż chce się podróżować!
Pozdrawiamy,
Zespół Sony
Z podróżowaniem w takie miejsca obecnie jest tak, że czasem to nie jest całkiem bezpieczne, co widać po tym, co się w świecie dzieje, szczegółnie na Bliskim Wschodzie, a poza tym nie jest tanie. Mnie udało się zajrzeć do tych krain tuż przed burzą. Dlatego zdając sobie z tego sprawę - tym bardziej chętnie dzielę się tym, co widziały nasze aparaty fotograficzne, bo inni tego nie zobaczą może i przez wiele kolejnych lat. Z tych samych powodów nie pojechałbym obecnie, czy do Syrii, czy do Egiptu, czy paru innych państw basenu Morza Śródziemnego. A jest w nich co obejrzeć.
To bardzo dobrze, że Community Team zaprasza na łamy Forum. Chętnie włączam się do tej akcji.
Ale dzielić się swoimi przeżyciami z podróży, a przy okazji ozdobić to kilkoma (?) zdjęciami nie zależy przecież od szczegółnej atrakcyjności miejsca, ale od sposobu spojrzenia na te miejsca przez fotografa. No i od jego chęci do dzielenia się tym z innymi, a to wymaga czasem odwagi, jak przy wyjściu na scenę. Niektórym może nie zależy na tym, a inni może uważają, że nie mają talentu. Fakt, że proste słowa zachęty ze strony Community Team nie wywołują lawinowej reakcji w Społeczności, i w rzeczy samej tłoku nie widać, nie oznacza, że zaproszenia te nie mają sensu. Są one ważne, bardzo ważne, ale mam wrażenie wymagają czegoś więcej. Mam w tym temacie swoje obserwacje i przemyślenia. Może o tym napiszę coś osobno, ale w kanale publicznym, bo innym nie dysponuję.